Krwawa sobota w Międzyrzecu

Gdy 16 listopada 1918 roku rano wartownicy Straży Obywatelskiej w Międzyrzecu Podlaskim spostrzegli nadjeżdżające niemieckie ciężarówki, nie spodziewali się zagrożenia.

Publikacja: 05.11.2009 22:04

Red

Od trzech dni obowiązywał tu wynegocjowany przez legionistę sierżanta Ignacego Zowczaka z niemiecką Radą Żołnierską układ, na mocy którego obie strony gwarantowały sobie bezpieczeństwo. W zamian za oddanie broni długiej Niemcy cieszyli się swobodą poruszania oraz dostępem do telefonów. Wydawało się, że I wojna światowa na Podlasiu ostatecznie się skończyła.

Grabieże magazynów, bójki między mieszkańcami a przedstawicielami władz niemieckich (burmistrz ledwo uniknął śmierci) ustały, gdy komórka POW „Samopomoc” (50 słabo uzbrojonych ludzi pod przewodnictwem wikarego Władysława Augustynowicza) wespół ze Strażą Bezpieczeństwa dowodzoną przez Adama Markiewicza przywróciła spokój.

Na ulicach pojawiły się polsko-niemieckie patrole. Niemcy obserwowali polskie działania i telefonicznie przekazywali informacje Komendzie Etapów Bugu Ober-Ost (dowództwa frontu wschodniego) w Białej Podlaskiej. Wobec zauważalnej słabości polskich sił 15 listopada komenda podjęła decyzję o odzyskaniu kontroli nad miastem.

Nazajutrz rano żołnierze Wehrmachtu zamordowali dzierżawcę folwarku we wsi Wysokie za udział syna w rozbrajaniu Niemców. Zastrzelili polskich wartowników na rogatkach miasta, a następnie rozpoczęli szturm na pałac Potockich, siedzibę polskiego sztabu. Budynek ostrzelano z cekaemów i obrzucono granatami.

Zowczak został zastrzelony przy bezskutecznej próbie kapitulacji. Nieliczni peowiacy zdołali się wydostać na zewnątrz, reszta zginęła. Pałac został splądrowany. Inny oddział niemiecki zajął budynek stacji kolejowej. Na ulicach Niemcy wyłapywali wszystkich, którzy wcześniej brali udział w ich rozbrajaniu. Wyciągali cywilów z domów i zabijali na ulicach. Do mieszkań wrzucali przez okna granaty. Komendanta Straży Obywatelskiej Adama Markiewicza zakłuli bagnetami.

Mieszkańców wezwano do oddania ukrytej broni. Grabież miasta trwała do 18 listopada. Zabierano kosztowności, poszukiwano ukrywających się peowiaków. Ciała zabitych – w obawie przed wybuchem epidemii – Niemcy wrzucili do zbiorowego dołu w parku, oblali kwasem karbolowym i zasypali. Miasto opuścili nocą 18 listopada. Trzy dni później odbył się uroczysty pogrzeb 44 ofiar pogromu, spośród których 22 należały do POW, a 22 były cywilami.

Od trzech dni obowiązywał tu wynegocjowany przez legionistę sierżanta Ignacego Zowczaka z niemiecką Radą Żołnierską układ, na mocy którego obie strony gwarantowały sobie bezpieczeństwo. W zamian za oddanie broni długiej Niemcy cieszyli się swobodą poruszania oraz dostępem do telefonów. Wydawało się, że I wojna światowa na Podlasiu ostatecznie się skończyła.

Grabieże magazynów, bójki między mieszkańcami a przedstawicielami władz niemieckich (burmistrz ledwo uniknął śmierci) ustały, gdy komórka POW „Samopomoc” (50 słabo uzbrojonych ludzi pod przewodnictwem wikarego Władysława Augustynowicza) wespół ze Strażą Bezpieczeństwa dowodzoną przez Adama Markiewicza przywróciła spokój.

Historia
Telefony komórkowe - techniczne arcydzieło dla każdego
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Historia
Paweł Łepkowski: Najsympatyczniejszy ze wszystkich świętych
Historia
Mistrzowie narracji historycznej: Hebrajczycy
Historia
Bunt carskich strzelców
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Historia
Wojna zimowa. Walka Dawida z Goliatem