Podjęte wtedy decyzje wytyczały zasady zagłady Żydów i wszystkich „elementów obcych rasowo” bez ponoszenia przy tym „zbędnych” kosztów ze strony państwa. Nie jest prawdą, że tego dnia kilku hitlerowskich biurokratów skazało na śmierć jedynie „czystych rasowo” Żydów. Tego dnia podjęto także decyzję o zagładzie dzieci, współmałżonków, przyjaciół, zwolenników, a nawet osób, które miały się deklarować jako Żydzi.
Choć konferencję objęto tajemnicą, to wszyscy Niemcy doskonale wiedzieli o deportacjach żydowskich sąsiadów. Wiedziały o tym setki pracowników Naczelnego Inspektoratu Budowlanego i podległego mu Głównego Wydziału ds. Przesiedleń. Tylko w Berlinie od 1 lutego 1939 r. do 15 listopada 1942 r. przejęto 23 765 żydowskich mieszkań. Z tej liczby na osobisty rozkaz Adolfa Hitlera aż 9 tys. lokali rozdano rodzinom inwalidów wojennych, a 2,6 tys. wyremontowano i przeznaczono dla wyższych rangą urzędników państwowych i oficerów SS. Nikt nie ukrywał przed nowymi właścicielami, że nieruchomości te zostały ukradzione Żydom. Tego typu zalegalizowana kradzież odbywała się w każdym niemieckim i austriackim mieście oraz na obszarach okupowanych. Poszukując źródeł nazistowskiego obłędu, historycy najczęściej odwołują się do ideologii rasowej Adolfa Hitlera i Alfreda Rosenberga. Niestety, pomija się przy tym podtekst rabunkowy Holokaustu.
Czytaj więcej
Rozejrzyjmy się wokół siebie. Ile urządzeń codziennego użytku nosi nazwy: Bosch, Zeiss czy Siemens? Samochodami jakich marek jeździmy do pracy lub na wakacje? BMW, Audi, Volkswagen czy Mercedes? Gdzie kupujemy do nich paliwo? Może na stacji Shell? A gdzie trzymamy swoje oszczędności? Może w Deutsche Banku? Czy znamy ponurą historię tych firm? Czy wiemy, jakie cierpienie stoi za tymi nazwami?
W 1999 r. niezależny brytyjski tygodnik „The Economist" podjął się próby wycenienia kosztów Zagłady i zysków, jakie mogli osiągnąć na niej niemieccy zbrodniarze. Jednak szacunkowa kwota 1,5 mld USD wydaje się rażąco zaniżona.
Niemcy nie wiedzieli o Holokauście? Bzdura
Nie dajmy się zwieść bajce o wielkiej tajemnicy SS. O przemysłowej eksterminacji „niższych rasowo” narodów europejskich wiedzieli gauleiterzy, ministrowie, ale też średni aparat urzędniczy III Rzeszy. Jednym słowem: wszyscy Niemcy, którzy nie tylko nie wyrażali żadnego sprzeciwu, ale wręcz entuzjastycznie uczestniczyli w polowaniach na ukrywających się swoich żydowskich sąsiadów. W języku niemieckim taki stan rzeczy opisuje określenie „offenes Geheimnis” – jawna tajemnica. Przykładem udawania niewiedzy była postawa Alberta Speera, ministra ds. uzbrojenia i amunicji, który podczas procesu w Norymberdze zasłaniał się całkowitą niewiedzą o eksterminacji Żydów, Cyganów, Polaków oraz przedstawicieli innych narodowości. W rzeczywistości osobiście podpisał rozporządzenie nr GB 26/1-10027g zezwalające na dostawę materiałów do rozbudowy KL Auschwitz. W liście do Reichsführera SS Heinricha Himmlera Speer potwierdził przekazanie na potrzeby rozbudowy KL Auschwitz 1000 ton stali, 1000 ton rur odlewniczych i 100 rur wodociągowych. Speer wspomniał też o wizycie w obozie rzeczoznawców z jego ministerstwa – Descha i Sandera, którzy bardzo pozytywnie wypowiedzieli się o działalności obozu. Obaj urzędnicy przebywali prawdopodobnie w Auschwitz 17 lipca 1942 r. podczas inspekcji dokonywanej przez Himmlera, a więc w dniu, kiedy Reichsführerowi zademonstrowano gazowanie grupy holenderskich Żydów.