Zawsze mówiono mi, że powstanie w getcie warszawskim było dziełem lewicowej Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB).
Mosze Arens:
Aktualizacja: 19.04.2018 15:48 Publikacja: 19.04.2018 00:01
Wzięci do niewoli powstańcy z warszawskiego getta.
Foto: EAST NEWS
Zawsze mówiono mi, że powstanie w getcie warszawskim było dziełem lewicowej Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB).
Mosze Arens:
Mnie też. I właśnie dlatego postanowiłem napisać książkę, która przypomni światu o zapomnianych prawicowych bohaterach zrywu sprzed 70 lat. Czyli bojownikach Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW). Niestety, ich udział w powstaniu był przez kilkadziesiąt lat świadomie wymazywany z historii przez ich przeciwników politycznych. Myślę jednak, że nadszedł wreszcie czas, aby przywrócić tym dzielnym ludziom miejsce należne im w historii.
Kto chciał, żeby o nich zapomniano?
Zacznijmy od tego, że o epopei ŻZW nie miał kto opowiedzieć. Paweł Frenkel i inni dowódcy organizacji zginęli podczas powstania lub zaraz po nim. W przypadku ŻOB było zupełnie inaczej. Choć Mordechaj Anielewicz zginął w bunkrze na Miłej 18, to dwóch innych przywódców organizacji przeżyło – jego zastępca Antek Cukierman oraz Cywia Lubetkin. Bojowniczka, która później została jego żoną. To oni opowiedzieli światu historię powstania.
I pominęli w niej rolę nielubianych prawicowców.
Oczywiście. Ich opowieść była całkowicie jednostronna. Wyolbrzymiali rolę ŻOB i pomniejszali rolę ŻZW. Gdy Cukierman już mówił o związku, to w sposób lekceważący. Jako o mało ważnej, podrzędnej grupce, która podczas walk nie odegrała większej roli. Cukierman i Lubetkin byli członkami młodzieżowej organizacji syjonistów socjalistów Dror. Anielewicz był zaś członkiem Ha-Szomer Ha-Cair, również grupy mocno lewicowej. Podobnej proweniencji była większość innych dowódców i członków ŻOB. Organizacja uważała, że reprezentuje żydowski proletariat. Nie przez przypadek utrzymywała kontakty z prosowiecką AL. Jeden z dowódców grupy był zresztą otwartym komunistą.
A ŻZW?
To była zdecydowana prawica. Przywódcy związku przed wojną należeli do Bejtaru, młodzieżówki syjonistów rewizjonistów Włodzimierza Żabotyńskiego. Do organizacji należał m.in. Frenkel, który nawet zaciągnął się do podziemnej prawicowej formacji Irgun walczącej wówczas z Brytyjczykami i Arabami w Palestynie. W oczach bojowników ŻOB wszyscy ci ludzie byli obrzydliwymi reakcjonistami, z którymi nie chcieli mieć nic wspólnego. Rozmawiałem na ten temat z Markiem Edelmanem. On do końca życia uważał prawicowych Żydów z ŻZW za faszystów i bandytów.
Czy fakt, że w Izraelu przez pierwsze kilkadziesiąt lat rządziła lewica, miał wpływ na wymazanie roli ŻZW?
Naturalnie. Cukierman i Lubetkin już w 1946 roku przyjechali do Palestyny. Opowiadali tam swoją historię, która wywołała olbrzymie zainteresowanie. Jednocześnie w Palestynie trwała zacięta rywalizacja między syjonistami rewizjonistami pod wodzą Menachema Begina a żydowskimi socjalistami pod wodzą Davida Ben Guriona. Toczyła się wówczas wojna o żydowskie dusze, o kształt przyszłego państwa.
Zakładam, że opowieść o dzielnej ŻOB bardzo się Ben Gurionowi w tej walce przydała.
Rzecz jasna. A jednocześnie lewica nie miała najmniejszego interesu w tym, żeby nagłaśniać heroiczne czyny członków formacji ideowej, którą zwalczała. Walka ta zakończyła się zresztą dla lewicy sukcesem. Po 1948 roku, gdy powstał Izrael, socjaliści rządzili krajem przez pierwsze 30 lat. Narracja ŻOB została wówczas implantowana w umysły ludzi, a pamięć o ŻZW skutecznie wyrugowana. Wzmianek o tej organizacji próżno było szukać w podręcznikach szkolnych, w książkach czy gazetach. W efekcie, gdy pojedzie pan do Izraela i zapyta kogoś na ulicy, kim był Mordechaj Anielewicz, każdy odpowie bez błędu. Nie ma u nas miasta, w którym nie byłoby ulicy jego imienia. A na nazwisko Paweł Frenkel ludzie tylko wzruszają ramionami.
Podobnie jest w Polsce.
Nie jestem ekspertem w sprawach powojennej historii Polski, ale zakładam, że komunistyczne władze także nie były zainteresowane w przypominaniu heroizmu prawicowych Żydów. ŻOB była dla nich znacznie bardziej poprawna politycznie. Po powstaniu w getcie wielu bojowników ŻOB trafiło zresztą w szeregi AL. Wszyscy dowódcy ŻZW zostali zaś zabici, a żołnierze się rozpierzchli.
To skąd wiadomo o walce tej formacji w powstaniu?
Choćby z raportów operacyjnych Jürgena Stroopa, SS-Gruppenführera, który zniszczył getto. Pisał on na przykład o głównej bitwie powstania na placu Muranowskim, gdzie Niemcom czoło stawili właśnie żołnierze ŻZW. Wywiesili oni nad placem dwie flagi: syjonistyczną – która stała się później flagą Izraela – oraz biało-czerwony sztandar Rzeczypospolitej. Te flagi były doskonale widoczne po aryjskiej stronie muru. Część najbardziej skrajnie nacjonalistycznej prasy podziemnej przyjęła to z oburzeniem, twierdząc, że Żydzi nie mają prawa walczyć pod polskim sztandarem. Jak koniecznie chcą się bić, to niech to sobie robią pod sztandarem komunistycznym. Ale większość prasy uznała te flagi za dowód braterstwa między Polakami i Żydami.
Gdy już mowa o tym braterstwie. Na ile silne były związki między ŻZW a AK?
Takie związki oczywiście były, ale nie aż tak bliskie, jak się to wielu ludziom wydaje. Tłumaczowi mojej książki Michałowi Sobelmanowi wysłałem już dodatkowy rozdział napisany specjalnie do polskiego wydania „Flag nad gettem warszawskim" [ukaże się w czerwcu – przyp. red.]. Rozdział nazywa się „Polskie powiązania" i wszystko w nim dokładnie wyjaśniam. Wygląda na to, że wiele opowieści o związkach ŻZW z AK – na przykład o awansowaniu pośmiertnym przez gen. Sikorskiego żydowskich oficerów WP poległych w getcie – powstało po wojnie na zamówienie reżymu komunistycznego, by podkreślić związki „polskiej reakcji" z żydowską prawicą.
Ale w ŻZW byli przecież przedwojenni polscy żołnierze.
Tak, choć na przykład Paweł Frenkel i kilku innych dowódców nie służyło w Wojsku Polskim. Byli zaś oczywiście oficerowie rezerwy oraz zwykli żołnierze, którzy przeszli przez polską służbę zasadniczą. Obie organizacje, ŻOB i ŻZW, starały się nawiązać kontakty z polskim podziemiem, aby otrzymać od niego broń. Gen. Grot-Rowecki nie palił się jednak do dawania broni ŻOB, którą uważał za bandę komunistów. Z ŻZW było nieco lepiej. Sporo broni dostarczali członkowie wchodzących w skład ŻWZ organizacji PLAN i KB. Większość pistoletów i granatów organizacja po prostu kupiła na dworcach od niemieckich i włoskich żołnierzy, którzy wracali spod Stalingradu.
Wsparcie AK musiało chyba jednak być nie takie małe, skoro ŻZW walczył także pod polską flagą.
Przede wszystkim żołnierze organizacji mieli nadzieję, że jak Polacy zobaczą swoją flagę, przyłączą się do powstania i ogarnie ono całe miasto. Ale naturalnie nie można zaprzeczyć, że ci ludzie czuli się blisko związani z Polską i jej sprawą. Już przed wojną Żabotyński podpisał umowę o współpracy z rządem II RP. Polska miała umożliwić emigrację dużej ilości żydowskich obywateli do Palestyny, a polskie wojsko na specjalnych obozach szkoleniowych ćwiczyło bojowników Irgunu. Później na Bliskim Wschodzie walczyli oni z Arabami i Brytyjczykami. Polacy przekazali również żydowskim prawicowcom sporą ilość broni, która miała zostać przemycona do Palestyny. Wybuchła jednak wojna i pokrzyżowała te plany.
Podobno syjoniści rewolucjoniści lubili powtarzać, że zakończona sukcesem walka Polaków o niepodległość była dla nich inspiracją.
Za wzór stawiali sobie szczególnie Józefa Piłsudskiego. Jego podziemną POW i Legiony, które starały się zbudować państwo poprzez czyn zbrojny, a później stały się zaczątkiem polskiej armii. Rzeczpospolita przez ponad 120 lat nie istniała na mapie, ale dzięki determinacji i wierze w zwycięstwo Polaków udało się ją w końcu zbudować. Żydowscy prawicowcy uważali, że skoro udało się Polakom, oni mogą zrobić to samo na Bliskim Wschodzie. Podczas walk w getcie większość żołnierzy ŻZW rozmawiała ze sobą w języku polskim, a nie w jidysz. Frenkel nosił zaś polskie, chrześcijańskie imię – Paweł.
Ilu żołnierzy biło się w ŻZW podczas powstania?
Dziś trudno to precyzyjnie policzyć. Obie organizacje – ŻOB i ŻZW – miały po kilkuset żołnierzy. Ale liczebność nie była wówczas najważniejsza. Liczyło się, kto jaką ma broń. Większość broni ŻOB stanowiły pistolety, które w walce ulicznej ze znakomicie wyekwipowanym, profesjonalnym niemieckim wojskiem na niewiele się mogły przydać. ŻZW miał zaś pewną ilość karabinów, w tym dwa karabiny maszynowe, których użyto do walki w bitwie na placu Muranowskim.
Czyli ŻZW był silniejszy niż ŻOB?
Bez wątpienia. Był nie tylko lepiej wyposażony, ale również lepiej wyszkolony. Nie dość, że w szeregach ŻZW walczyli byli żołnierze Wojska Polskiego, to jeszcze polskie podziemie przysłało na teren getta ekspertów, którzy szkolili bojowników formacji w zakresie walki w mieście. To przełożyło się na taktykę obu grup. ŻOB dokonywała głównie zasadzek. Dwie takie akcje miały miejsce 19 kwietnia 1943 r., pierwszego dnia powstania. ŻZW zdecydował się zaś na frontalną konfrontację z nieprzyjacielem. Na placu Muranowskim związek miał stałe pozycje i przez cztery dni toczył regularną bitwę z Niemcami.
Podobno jego żołnierze zniszczyli nawet pojazd opancerzony.
Rzeczywiście. Stroop rzucił na getto m.in. lekki czołg produkcji czeskiej. Został on zaatakowany przez ŻOB za pomocą koktajli Mołotowa i musiał się wycofać. Wkrótce jednak wrócił do akcji. Zniszczyli go dopiero – butelkami z benzyną i granatami, które dostali od Polaków – żołnierze ŻZW.
Jakie były straty obu stron podczas powstania w getcie?
Z dokumentów niemieckich wynika, że straty Niemców były znikome. Spośród 2 tysięcy ludzi, którzy brali udział w akcji tłumienia powstania, stracili 12 żołnierzy, w tym kilku Ukraińców. To byli doskonale wyszkoleni żołnierze, którzy starali się nie wchodzić w bliski kontakt z przeciwnikiem. Stroop przyjął taktykę „walki z budynkami". Ostrzeliwał kamienice z artylerii, potem je podpalał i tak niszczył dzielnicę kwartał po kwartale. Żydowscy żołnierze nie mieli więc większych szans na podjęcie równorzędnej walki. Wysokie dane niemieckich strat podawane po wojnie przez weteranów ŻOB były niestety nieprawdziwe, chodziło o wyolbrzymienie swojego wysiłku zbrojnego.
A druga strona?
Straty, jakie ŻOB poniosła w bezpośrednich walkach, były również niewielkie. Tak jak powiedziałem, grupa ta stosowała taktykę zasadzek, po których jej bojownicy odskakiwali i ukrywali się w bunkrach. Bardzo trudno ich było schwytać. Co innego ŻZW. Związek poniósł bardzo poważne straty. Z ręki wroga zginęło około 100 jego żołnierzy.
Jak zginął Frenkel?
Zabito go już po powstaniu, w czerwcu 1943 roku, na ulicy Grzybowskiej 11. Po wojnie zmieniła się numeracja i dziś jest to chyba dom numer 5. Frenkelowi wraz z dziesięcioma najwierniejszymi towarzyszami udało się wydostać z getta i ukryć po aryjskiej stronie. Zamierzali, w porozumieniu z polskim podziemiem, przedostać się do leśnych oddziałów partyzanckich. Zostali jednak odkryci przez Niemców. Wywiązała się zacięta walka. Zginęło czterech Niemców i wszyscy żydowscy prawicowcy. Ostatnio poprosiliśmy premiera Beniamina Netanjahu, aby podczas wizyty w Jerozolimie Donalda Tuska zapytał go, czy nie można by upamiętnić tego miejsca tablicą. W końcu Frenkel był najważniejszym z dowódców powstania w getcie. Wasz premier bardzo się sprawą zainteresował, ale powiedział, że leży ona w gestii władz Warszawy. Przy pomocy naszego ambasadora Zvi Rav-Nera próbowaliśmy się skontaktować z panią prezydent Warszawy. Na razie jednak bez skutku.
Dlaczego ŻZW zdecydował się na podjęcie walki w Warszawie?
Oni stali przed trudnym dylematem. Mogli albo bić się w getcie, albo wyjść do lasu, do partyzantki. W lesie warunki byłyby trudne, ale istniała spora szansa na przeżycie. W getcie takiej szansy raczej nie było. Mimo to zdecydowali się walczyć w Warszawie. Chcieli się zapisać w historii, zrobić coś spektakularnego w proteście przeciwko temu, co Niemcy wyrabiają z żydowską ludnością cywilną. Żołnierze ŻZW wiedzieli, że nie mają najmniejszych szans na zwycięstwo, uznali jednak, że samo stawienie oporu będzie zwycięstwem moralnym.
No cóż, to bardzo polskie podejście...
To prawda. Polacy mają bardzo mocno wyrobione poczucie honoru. Przejęli to od nich młodzi, zapatrzeni w Piłsudskiego syjoniści rewizjoniści. Ich beznadziejna walka w getcie odgrywała i nadal odgrywa olbrzymią rolę w żydowskiej tożsamości. Pokazuje bowiem, że Żydzi wcale nie szli dobrowolnie na rzeź, że podjęli walkę z oprawcami. To jest dzisiaj dla nas, Izraelczyków, wielki powód do dumy. Swoją drogą powstanie w getcie warszawskim było pierwszym powstaniem w okupowanej przez Niemców Europie.
Dlaczego doszło do niego akurat tutaj?
Bo tu było największe getto. Przed wojną Warszawa była największym skupiskiem Żydów na świecie, po Nowym Jorku. Blisko 400 tysięcy ludzi! Niemcy zgromadzili później w getcie jeszcze więcej Żydów, bo prawie pół miliona. To w Warszawie działały wszystkie najważniejsze organizacje młodzieżowe, tu były warunki do pracy konspiracyjnej. Warszawa po obu stronach muru była głęboko zanurzona w robocie podziemnej.
W innych polskich miastach chyba także istniało silne żydowskie podziemie?
Na przykład w Wilnie, gdzie jednak nie doszło do powstania i żołnierze wyszli do lasu. Obawiali się bowiem, że ludność getta w przypadku zbrojnego wystąpienia przeciwko Niemcom nie udzieli im wsparcia. Oczywiście ze strachu przed zbiorowymi represjami. A proszę pamiętać, że Niemcy obiecywali wówczas, że ci Żydzi, którzy pracują na potrzeby ich gospodarki wojennej, zostaną oszczędzeni. Ludzie łapali się tej nadziei jak tonący brzytwy. Dopiero, gdy machina Zagłady działała już pełną parą, zrozumieli, że wszyscy są skazani na śmierć. Nie przez przypadek do powstania w getcie warszawskim doszło tak późno, gdy blisko 300 tysięcy Żydów już wywieziono do Treblinki. Wtedy bowiem umarła ostatnia nadzieja i młodzi bojownicy ŻZW i ŻOB mogli wystąpić z bronią bez obawy, że spotka się to z wrogą reakcją cywilów.
Jak zachowywał się ŻZW wobec żydowskiej policji?
Pierwsze działania, jakie podjęła organizacja w getcie – podobnie było zresztą z ŻOB – były wymierzone w policję. Dokonano całej serii zamachów na jej funkcjonariuszy i innych Żydów, którzy kolaborowali z Niemcami. Jeszcze na długo przed powstaniem dokonano zamachu na komendanta policji Józefa Szeryńskiego, przedwojennego oficera polskiej policji, który nawrócił się na katolicyzm. Dla Niemców nie miało to jednak większego znaczenia i zamknęli go w getcie razem z innymi Żydami. Bojownicy podziemia strzelali do Szeryńskiego, został jednak tylko ranny i przeżył. W tych akcjach chodziło o to, by pokazać ludności, że władza w getcie przechodzi z rąk Judenratu i policji w ręce żydowskiego podziemia.
Pańska książka została wydana w Izraelu półtora roku temu. Z jakim spotkała się odbiorem?
Przede wszystkim wywołała wielkie zaskoczenie. Wielu ludzi pytało ze zdumieniem: dlaczego nic mi o tym nie mówiono!? Wydawałoby się, że o takim kluczowym wydarzeniu jak powstanie w getcie wszystko już powiedziano. Po publikacji mojej książki wybuchła w Izraelu wielka debata publiczna. Pierwsze efekty już widać. Minister edukacji wydał niedawno instrukcję, by umieścić informacje o ŻZW w szkolnych podręcznikach. O związku i jego heroicznej walce coraz więcej pisze się w prasie i mówi w telewizji. Epopeja polskich prawicowych Żydów, którzy 70 lat temu na ulicach Warszawy rzucili wyzwanie Trzeciej Rzeszy, powoli przebija się do masowej świadomości Izraelczyków. Mam nadzieję, że podobnie będzie w Polsce. Dzieje ŻZW są bowiem nie tylko chwalebną kartą historii Żydów, ale także historii Polski.
Mosze Arens urodził się w 1925 roku w Kownie. Już jako młody człowiek związał się z prawicowym ruchem syjonistycznym. W 1939 roku wyjechał do Stanów Zjednoczonych, a po II wojnie światowej znalazł się w Izraelu. Wstąpił tam w szeregi podziemnej prawicowej organizacji zbrojnej Irgun. Był jednym z założycieli i przywódców Likudu, partii, która obecnie rządzi Izraelem. Do dziś jest uważany za jednego z ideologów tej konserwatywnej formacji. Był ambasadorem Izraela w Waszyngtonie, trzykrotnie sprawował funkcję ministra obrony, raz – szefa dyplomacji. Ostatnio zajął się pracą naukową, napisał książkę o Żydowskim Związku Wojskowym: „Flagi nad gettem warszawskim. Nieopowiedziana historia o powstaniu w getcie". W Polsce ukaże się w czerwcu.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Plus Minus
Zawsze mówiono mi, że powstanie w getcie warszawskim było dziełem lewicowej Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB).
Mosze Arens:
19 kwietnia 1943 r. o 6 rano żydowscy bojownicy pod dowództwem 24-letniego Mordechaja Anielewicza, dowódcy Żydowskiej Organizacji Bojowej, otworzyli ogień – u zbiegu Nalewek i Gęsiej oraz przy placu Muranowskim w Warszawie – do niemieckich oddziałów policyjnych wspartych przez Łotyszy wkraczających do getta w celu przeprowadzenia ostatecznej akcji likwidacyjnej.
W 2014 r. ówczesny prezydent USA Barack Obama, będąc z oficjalną wizytą w Polsce, w czasie swojego przemówienia na placu Zamkowym przywołał nazwisko Jana Karskiego jako jednego z trzech najsłynniejszych Polaków – obok Jana Pawła II i Lecha Wałęsy. To Karski już w 1943 r. dostarczył prezydentowi Rooseveltowi raport ZWZ-AK o niemieckich planach całkowitej eksterminacji europejskich Żydów.
Dla wielu Yasukuni to świątynia przeklęta, ale mimo to pielgrzymują do niej o każdej porze roku tysiące ludzi.
„Jeden z członków grupy Ładosia, żydowski adwokat, działacz syjonistyczny i poseł na sejm II RP Abraham Silberschein twierdził, że paszporty państw Ameryki Południowej i Środkowej dostarczono co najmniej 10 tysiącom Żydów. Instytut Pileckiego oszacował, że spośród nich Holokaust przeżyło blisko 3 tysiące” – mówi profesor Roger Moorhouse, brytyjski historyk i autor książki „Paszporty życia”.
Ledwo martwy faraon trafił na wieki do piramidy, a ci sami, którzy go tam odprowadzali, wracali po cenny łup. Wizja niebotycznych skarbów w grobowcach faraonów od zawsze kusiła rabusiów, także w czasach nowożytnych.
Wraz z początkiem 2025 r. wejdą w życie nowe obowiązki dotyczące zapewnienia odpowiedniej liczby miejsc do ładowania samochodów elektrycznych.
Zaledwie pięć lat temu, w 2019 r., miała miejsce debata na temat Polski jako rozdartego państwa i społeczeństwa. Wzięli w niej udział m.in. świetni polscy socjolodzy, Henryk Domański i Jadwiga Staniszkis. Słucha się dzisiaj ich wystąpień jak głosu z odległej galaktyki, choć przedstawiona przez nich diagnoza nie straciła niczego na swej aktualności.
Zarówno Donald Tusk, jak i Jarosław Kaczyński przekonują nas, że 9 czerwca weźmiemy udział niejako w podwójnym referendum. Po pierwsze o przyszłości Unii Europejskiej, a po drugie o przyszłości Polski. Paradoksalnie obaj mają rację.
Reżim białoruski coraz bardziej odizolowuje miliony rodaków od reszty świata, zaostrza represje. I przekonuje, że tam, za murami jego łagru, wszędzie są „wrogowie”. Innego pomysłu na rządzenie dyktator już nie ma.
Tematem pracy Komisji Nadzwyczajnej ds. wyborów kopertowych jest wyjaśnienie zmarnowania prawie 100 mln zł pieniędzy obywateli. Jednak znaczenie ustaleń tej Komisji ma w rzeczywistości zupełnie inne cele. Obnażają one bowiem jak organy państwa lekceważą Konstytucję. Jak robią co chcą. Czyli jak niszczą państwo. Wybory kopertowe to jedynie wierzchołek góry lodowej.
Zapowiedzi rekonstrukcji rządu pokazują, że nieoficjalne deklaracje lidera PO z ubiegłego roku, że nowy gabinet będzie to rząd „zadaniowców” lub wręcz „zderzaków”, nie były obietnicami bez pokrycia. Teraz będzie tak samo.
PiS nie byłby sobą gdyby znowu nie zrobił ze Ślązaków zakamuflowanych Niemców, którzy na grzbiecie proniemieckiego Tuska, próbują od środka rozsadzić Polskę.
Wystąpienie ministra Radosława Sikorskiego w Sejmie to był bardzo ciekawy, niekiedy błyskotliwy wykład o nowej polityce zagranicznej. Osłabiony wątkami partyjnych rozliczeń.
Środa przyniosła osłabienie naszej waluty. W długim terminie złoty nadal ma jednak mocne argumenty.
24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnowymiarową inwazję na Ukrainę. Głównodowodzący ukraińską armią gen. Ołeksandr Syrski publikuje nagrania uderzeń ukraińskiego lotnictwa na zgrupowania Rosjan.
98-letnia Lidia Stepanowna ze wsi Oczeretyne w obwodzie donieckim przeszła 10 km pod rosyjskim ostrzałem, aby dostać się na terytoria pod kontrolą ukraińską.
Od wstąpienia Polski do UE polskie organizacje uczestniczyły w niemal 6 tys. projektów w programach ramowych na rzecz badań naukowych i innowacji, otrzymując 1,8 mld euro dofinansowania. Obecny, największy w historii program „Horyzont Europa”, ma budżet 93,5 mld euro.
Dwie dekady po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej dostrzegamy, jak ogromny wpływ na kraj miały przyświecające Wspólnocie wartości: jedność oraz kooperacja.
Kierowcy chcieliby płacić jak najniższe składki, ale przy szkodzie chcieliby otrzymać jak najwyższe odszkodowanie - mówi Jan Grzegorz Prądzyński, prezes Polskiej Izby Ubezpieczeń.
Historia sieci Biedronka to 29 lat ciągłego rozwoju, który znacznie przyśpieszył w wyniku przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Jednak tak kiedyś, jak i teraz w centrum są zawsze potrzeby klienta.
20 lat naszego kraju w Unii to okres, w którym zrealizowano ponad 200 mld dol. bezpośrednich inwestycji, zagranicznych oraz czas dynamicznego rozwoju różnych sektorów, szczególnie usług i przetwórstwa przemysłowego. Wśród głównych wyzwań dla polskiej gospodarki pozostają ochrona klimatu i innowacyjność.
Ostatnie 20 lat to czas bardzo dynamicznych zmian wokół nas. Również branża ubezpieczeniowa przeszła w tym czasie znaczące zmiany i to pod każdym względem: od rodzaju i zakresu produktów, sposobu „pisania” polis, po obsługę i proces likwidacji szkód.
Bilans 20-lecia naszego kraju we Wspólnocie jest w oczywisty sposób bardzo pozytywny. Mocno rósł PKB, bezrobocie praktycznie zniknęło. Przed nami jednak poważne wyzwania.
Monitorujemy rynek pod kątem przejęć. Staramy się rozwijać ofertę i dywersyfikować naszą działalność biznesową – mówi Andrzej J. Kozłowski, prezes spółki Emitel.
Fundusze UE pozwoliły na rozbudowę infrastruktury gazowej w Polsce. To bardzo ważne po wybuchu wojny w Ukrainie.
17 współczesnych kubizujących dzieł w metalu i brązie inauguruje sezon wiosenno-letni na Zamku Królewskim na Wawelu
Czeski start-up wdraża rozwiązanie, które pozwoli dostosować treści online do konkretnych lokalizacji i warunków kulturowych oraz społecznych. Teraz chce pomóc w ekspansji zagranicznej polskich firm i organizacji.
Szczątki pocisku, który wylądował w Charkowie 2 stycznia, pochodziły z północnokoreańskiego pocisku balistycznego serii Hwasong-11, poinformowali eksperci ONZ ds. przestrzegania sankcji w raporcie dla komisji Rady Bezpieczeństwa.
Dziesięciomiesięczna Marharyta i dwuletni Illia znaleźli się wśród około 50 dzieci, które zaginęły z Obwodowego Domu Dziecka w Chersoniu, gdy siły rosyjskie przejęły kontrolę nad miastem na początku inwazji na pełną skalę. Los chłopca jest nieznany
W ciągu ostatnich kilku lat na ulicach polskich miast można było zauważyć rosnącą liczbę luksusowych samochodów z czeskimi tablicami rejestracyjnymi. To zjawisko nie było przypadkowe, ale z początkiem br. zaszły w Czechach istotne zmiany podatkowe.
Były oficer Bundeswehry przyznał się do przekazania Rosji tajnych informacji wojskowych. Wyjaśniając swoje motywy powiedział, że obawiał się, iż dostawy broni dla Ukrainy spowodują uznanie Niemiec za stronę konfliktu.
Podczas gdy Niemcy ze stoickim spokojem opowiadają się za wycofywaniem się z energetyki jądrowej, Polska zwiększa tempo wchodzenia w energetykę jądrową. Węgiel szkodliwy dla klimatu ma zostać zastąpiony przez dwie duże elektrownie i wiele minireaktorów. Technologia kwitnie. A Polska chce zapewnić sobie pole position w Europie – pisze niemiecki dziennik "Die Welt".
Ustawa o bonie energetycznym ma stanąć na rządzie 7 maja. Bez nowego mrożenia cen energii prąd może zdrożeć od 1 lipca o 62 proc. Dzięki nowej ustawie podwyżki będą mniejsze, bo wyniosą ok. 29 proc. Podobnie ma być z cenami gazu i ciepła.
Od połowy lipca 2029 r. dopuszczone do obrotu dla gospodarstw domowych mają być tylko niektóre typu węgla. Kupić będzie można paliwa sortymentu orzech i groszek przeznaczone dla klasowych urządzeń grzewczych, spełniających określone normy.
Rosja przerzuciła około czterech batalionów Czeczenów na granicę z obwodem sumskim na Ukrainie. Obecnie znajdują się one w odległości 150-200 km od granicy z obwodem.
Rafael Nadal wychodzi na prowadzenie w walce z bólem i może marzyć, że zakończy karierę na własnych warunkach. Hiszpan wygrał w Madrycie trzeci mecz, pokonując Argentyńczyka Pedro Cachina 6:1, 6:7(5), 6:3. Teraz zmierzy się z Czechem Jirim Lehecką.
Dzisiejsze ulgi w podatku dochodowym, przyciągające do Polski wiele inwestycji, mogą niekorzystnie wpłynąć na kalkulację globalnego podatku minimalnego. O takim paradoksie mówią eksperci podatkowi pytani przez „Rzeczpospolitą”.
Na wtorkowym posiedzeniu rząd zajmie się przepisami odraczającymi KSeF. Najnowsza wersja projektu zakłada jednolity termin KSeF dla wszystkich: 1 lutego 2026 r.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas