Nasz premier zaszokował ostatnio Brytyjczyków, obiecując, że za pięć lat przegonimy ich pod względem PKB na głowę. Jeszcze niedawno widzieli setki tysięcy polskich imigrantów przybywających na Wyspy w poszukiwaniu lepszego życia. Nic dziwnego, bo przeciętna brytyjska pensja była w 2003 r. ponadsześciokrotnie wyższa od polskiej. Dziś już tylko nieco ponaddwukrotnie wyższa… Nadal niemało, ale różnica dramatycznie spadła. Według prognoz Banku Światowego, na które powoływał się również przywódca brytyjskiej opozycji, rozwijająca się znacznie szybciej Polska dogoni Wielką Brytanię pod względem PKB na głowę mieszkańca (z uwzględnieniem różnic w kosztach życia) w 2029 r.
Dla dumnych wyspiarzy byłby to niewątpliwy szok, tak jak szokiem było przegonienie ich ćwierć wieku temu przez lekceważonych, od zawsze uboższych, Irlandczyków (kiedy poinformowano o tym Margaret Thatcher, odparła, że to jakaś statystyczna bzdura). Ale stało się: dziś Irlandia ma PKB na głowę mieszkańca dwukrotnie wyższy od Wielkiej Brytanii.
No tak, ale jest kilka ważnych „ale”.
Po pierwsze, PKB na głowę mieszkańca nie jest najlepszą miarą dochodu, bowiem zawiera w sobie również zyski ulokowanych w Polsce zagranicznych firm, które wcale nie trafiają do kieszeni Polaków. Lepiej pokazuje sytuację dochód narodowy na mieszkańca (PNB), który jest w Polsce o 5 proc. niższy od PKB (w Wielkiej Brytanii PKB i PNB są zbliżone). Trzeba też pamiętać, że po przegonieniu przez Irlandię sąsiada pod względem PKB na mieszkańca przez wiele lat brytyjskie płace były jeszcze wyższe od irlandzkich.
Po drugie, i ważniejsze, choć zrównanie się poziomem PKB na głowę mieszkańca brzmi dumnie, o poziomie życia mieszkańców kraju decyduje nie tyko dochód, ale również zgromadzony przez dziesięciolecia majątek. A ten będzie w Wielkiej Brytanii jeszcze przez dziesięciolecia wyższy niż w Polsce, nawet gdybyśmy ją przegonili pod względem PKB na mieszkańca (majątek przeciętnego Brytyjczyka jest nadal znacznie wyższy niż Irlandczyka).