Materiał powstał we współpracy z ING Bank Śląski

1 maja br. świętowaliśmy 20. rocznicę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Jak podsumuje pan te 20 lat z punktu widzenia gospodarki, w tym sektora bankowego?

Czas naszej obecności w Unii Europejskiej to niekwestionowany wielki skok. Zarówno gospodarczo, technologicznie, jak i geopolitycznie, co przekłada się na bezpieczeństwo naszego kraju Jak słyszeliśmy w wystąpieniach zarówno pana premiera Donalda Tuska, jak i pani przewodniczącej Urszuli van der Layen, w trakcie Europejskiego Kongresu Gospodarczego, Unia przechodzi proces transformacji, stoi przed wyzwaniami, ale stworzyła pewną nową podmiotowość na scenie globalnej, zarówno z perspektywy geopolitycznej, jak i geo-ekonomicznej. Polska jest częścią tej struktury. I wszystko na to wskazuje, że może odgrywać kluczową rolę w dalszym rozwoju, w nadawaniu pewnego tempa i kierunku rozwoju Wspólnoty. I moim zdaniem jest to wręcz fascynujący punkt w historii naszego kraju.

Natomiast jeśli spojrzymy z perspektywy bilansu ekonomicznego członkostwa to trudno uciec od liczb. W konsekwencji przystąpienia do Unii Europejskiej Polska otrzymała ponad 250 miliardów euro pomocy bezzwrotnej, dotacji. Doszło też do otwarcia się na unijny rynek, otwarcia się na praworządność. A to też ważny punkt wynikający z ładu prawnego w Unii Europejskiej. Te działania z kolei przełożyły się na wzrost inwestycji zagranicznych do Polski, które w okresie dwóch dekad wyniosły ponad 300 mld euro. Efekt tych działań, zarówno środków bezzwrotnych, pożyczek, jak i inwestycji bezpośrednich jest dla Polski ogromny, zarówno z perspektywy rozwoju polskich przedsiębiorstw, łańcuchów dostaw, ale też transferu technologii, co jest bardzo ważne. Dotyczy to również bogacenia się społeczeństwa, przed którym otworzył się rynek pracy zarówno w całej Unii Europejskiej, jak i w konsekwencji tych inwestycji, stworzenia nowych miejsc pracy w Polsce. Także z mojej perspektywy, przy wszystkich wyzwaniach jakie stoją przed Unią, był to czas jak najbardziej bardzo pozytywny w polskiej historii.

Teraz odnosząc się do ostatnich lat, powiedzmy do dekady, zapytam o poziom inwestycji, bo tu już tak dobrze nie jest?

Rzeczywiście nie jest dobrze. Jeżeli spojrzymy na kluczowy wskaźnik tj. inwestycje w relacji do PKB to z perspektywy dłuższego czasu odnotowaliśmy znaczący spadek. Jesteśmy w ogonie Unii Europejskiej. Przeszliśmy z około 23 proc. zaraz przed wybuchem kryzysu finansowego w 2008 roku do najsłabszego momentu w 2022 r. z wynikiem poniżej 17 proc. Oczywiście złożył się na to szereg czynników. To duże mega trendy, czarne łabędzie, a więc i pandemia, i wojna na Ukrainie, i okres niepewności z tym związany, ale również elementy związane bezpośrednio z sytuacją w kraju. Mianowicie nieprzewidywalna z perspektywy przedsiębiorców, którzy cenią przewidywalność, polityka fiskalna, podatkowa w stosunku do firm. To także nieprzewidywalna polityka monetarna (patrz poziom kosztów finansowania), nieprzewidywalne stopy procentowe, a więc sytuacja związana z inflacją, z jej poziomem w naszym kraju, rosnące koszty energii w wyniku zaniechania projektów inwestycyjnych w szeroko pojętą modernizację sektora energetycznego. Wreszcie w ostatnich dwóch latach opóźnienie w uruchomieniu Krajowego Planu Odbudowy (KPO). To wszystko skumulowało się w sytuację, w której polscy przedsiębiorcy, którzy bardzo skutecznie poradzili sobie z wyzwaniami okresu pandemii to jednak w obliczu owej kompleksowej niepewności podjęli decyzje o wstrzymaniu się z inwestycjami do momentu, aż obraz sytuacji stanie się bardziej przejrzysty, przewidywalny. I dlatego też akurat w zeszłym roku mieliśmy do czynienia z pewnym odbiciem. Ten wzrost wyniósł ok. 13 proc. rok do roku, ale to trochę efekt bazy, słabego roku 2022 trochę też w wyniku jednorazowych czynników. Patrzmy na ten trend bardziej systemowo.  W naszym poczuciu są powody, żeby być bardziej optymistycznym co do tego, że będziemy widzieli powrót do projektów inwestycyjnych.

Omówił pan wcześniejsze bariery stojące przed inwestorami, ale i teraz zapewne są jakieś?

Oczywiście. Po części potrzeby inwestycyjne możliwość rozwoju samych przedsiębiorstw, jak i łańcuchów dostaw w których operują. Zacząłbym od potrzeb - -modernizacji sektora energetycznego, infrastruktury transportowej ze szczególną atencją dla kolejnictwa. Nie chcę przy tym wchodzić w dyskusję wokół CPK, bo to temat sam w sobie. To są też kwestie jak właśnie otwierające się możliwości związane z łańcuchami dostaw, w których polskie przedsiębiorstwa bardzo umiejętnie się poruszają. To kwestia powrotu do pewnej, bardziej optymistycznej na razie tylko prognozy, jeśli chodzi o kluczowe gospodarki i kierunki polskiego eksportu. Myślę tu o gospodarce niemieckiej.

W Niemczech wygląda to teraz nie najlepiej jednak?

Tak, wyniki są słabe, ale są widoczne pierwsze zwiastuny lekkiej poprawy. Chodzi wreszcie o zdolność polskich przedsiębiorstw, i tutaj mamy akurat pozytywne porównanie do Unii Europejskiej, do finansowania się w oparciu o instrumenty dłużne, o kredyty bankowe, ponieważ polskie przedsiębiorstwa w konsekwencji zaniechania inwestycji wychodzą z tego okresu z niskim poziomem zadłużenia kredytowego, czyli tzw. zlewarowania, a jednocześnie ze stosunkowo, i tu oczywiście uogólniam trochę, z wysokim poziomem płynności, który przedsiębiorstwa zachowywały właśnie na moment tego odbicia. To pozycjonowanie polskich firm jest więc bardzo korzystne. Przygotowanie do tego, żeby zacząć inwestować i korzystać z poprawiającej się powoli koniunktury także jeżeli chodzi o gospodarkę europejską i globalną.

Jeżeli zeszliśmy już na poziom globalny to jakie są szanse rozwoju naszej gospodarki w obliczu mega trendów?

Tutaj trudno jest nie wrócić do tematu, który dyskutujemy dosyć regularnie, a mianowicie co roku wracamy do kwestii łańcuchów dostaw i tego co się dzieje w tym zakresie. I tutaj widać pewne działania, które są w tej chwili podejmowane przez międzynarodowych graczy, międzynarodowe korporacje, ale często również będące skutkiem decyzji geopolitycznych, które stawiają Polskę, polskie przedsiębiorstwa, jako rynek pracy, w bardzo pozytywnym świetle. Dla mnie takim przykładem pozytywnego trendu jest decyzja amerykańskiej firmy Intel o tym, aby zainwestować zarówno w Niemczech, jak i w Polsce. Aspekt decyzji o zainwestowaniu na wschód od Odry jest jasnym sygnałem, iż inwestycje w kluczowy element tego łańcucha wartości, jakim jest produkcja półprzewodników, które tradycyjnie, były i są nadal produkowane na Tajwanie i szerzej w Azji, oznacza, że mamy do czynienia z przesunięciem tej produkcji bliżej domu. To dobry przykład jak nearshoring i friendshoring, o którym tyle słyszymy i to ważne, że Polska została wybrana jako jeden z kierunków w tym kontekście. To także ważne z perspektywy geopolitycznej, ale to przekłada się oczywiście na apetyt inwestycyjny. Co ważne, nasz kraj nie jest postrzegany jako rynek przyfrontowy czy też rynek o podwyższonym profilu zagrożenia. Wręcz odwrotnie. I jest to, moim zdaniem, bardzo, bardzo pozytywny trend.

Również co ważne, i tu chciałbym nawiązać do wypowiedzi premiera Tuska na EKG, to dyskusja wokół tego, iż trzeba bronić europejskiej przedsiębiorczości, w tym polskiej. I nie przez protekcjonizm, tylko aby zapewnić pewną równowagę sił i równe szanse dla producentów zarówno z tych rynków, które są mniej regulowane np. azjatyckich, jak i tych, które podlegają wysokiemu poziomowi regulacji jak rynki europejskie. Moim zdaniem jest to w jakimś kierunku pójście ścieżką, którą przeszli już około dwóch lat temu Amerykanie wdrażając szereg przepisów, które miały na celu właśnie stworzenie równych szans, ograniczenie uzależnienia rynku amerykańskiego od importu, szczególnie technologii z Azji, ale jednocześnie zaproszenie inwestorów międzynarodowych do inwestowania w produkcję, a więc wartość dodaną na rynku amerykańskim. To są ustawy prawne takie jak np. Inflation Reduction Act. Unia Europejska idzie w tym samym kierunku. Jaka jest reakcja producentów azjatyckich? To coraz głośniejsze pytanie, które my jako wiodący bank międzynarodowy na rynku polskim otrzymujemy również od naszych klientów z Azji. Pytają oni o możliwości inwestowania w Polsce antycypując, że te nowe regulacje, które się pojawią, będą, nazwijmy to preferowały inwestorów, którzy rozpoczną i przeniosą produkcję bliżej domu, bliżej tzw. ostatniej mili, w bezpieczniejsze obszary globu jakimi są państwa - członkowie Unii Europejskiej. I mówię to wracając właśnie do atutów bycia członkiem Unii Europejskiej.

Zapytam jeszcze o rolę sektora bankowego w tych procesach, bo też dużo mówiło się na EKG o tym, że z jednej strony nasz sektor bankowy jest zdrowy, a z drugiej strony są pewne problemy natury regulacyjnej, które może rozwiązać tylko rząd. Mam tu na myśli podatek bankowy, który stwarza pewne niebezpieczeństwo, że przy nadchodzącym naporze inwestycyjnym może być trudno.

Polski sektor bankowy jest po pierwsze zdrowy kapitałowo, silnie skapitalizowany, płynny. Niektórzy mogą powiedzieć, że nawet nadpłynny - patrz właśnie brak tej akcji inwestycyjnej, ale zakładam, że to się będzie zmieniało. Relacje kredytów do depozytów są znacząco poniżej 100 proc., czyli ta przestrzeń do wzrostu akcji kredytowej i zdolności do finansowania dużych projektów, tych infrastrukturalnych, o których wspomniałem, jak chociażby transformacja energetyczna, naprawdę są. Zresztą tutaj rolę odgrywają nie tylko polskie banki, ale również banki międzynarodowe i fundusze inwestycyjne, które w wyniku znaczącej poprawy wizerunkowej polskiej gospodarki i w ogóle Polski w Unii Europejskiej wyrażają coraz większe zainteresowanie inwestowaniem właśnie w wielkie projekty transformacyjne. Widzieliśmy to ostatnio przy aranżacji większych wielomiliardowych kwot, licząc w euro, na dłuższe okresy dwudziestokilkuletnie związane z farmami wiatrowymi na morzu, czyli offshore.  Pamiętam dyskusję na ten temat, o tym, że nie ma szans na ich sfinansowanie w oparciu o sektor bankowy. Udało się. Pierwszy projekt już to finansowanie zamknął z dużą nadwyżką, jeśli chodzi o zgłoszone zainteresowania. To bardzo pozytywny sygnał co do zdolności finansowania.

Natomiast zgadzam się z opinią, która była wyrażana na panelach również podczas tegorocznego EKG. Po pierwsze, mamy do czynienia z sytuacją w której w dużym stopniu banki finansują deficyt budżetowy, z racji na mniejszy popyt na kredytowanie ze strony firm.   Jednocześnie względu na regulacje podatkowe, czyli wysoki, najwyższy w Europie podatek od aktywów bankowych i sposób, w jaki jest on liczony, dodatkowo można powiedzieć karzący akcję kredytową preferują przesuwanie się w kierunku finansowania budżetu państwa czytaj inwestowanie w instrumenty dłużne emitowane przez Skarb Państwa. Dziś statystyka, która niepokoi, to fakt, że ponad 50 proc. wszystkich skarbowych papierów wartościowych wyemitowanych przez państwo, które są w obiegu, jest w bilansach banków komercyjnych.

Natomiast stosunkowo nieduży poziom, kilkunastoprocentowy jest na rachunkach funduszy inwestycyjnych, w tym międzynarodowych funduszy inwestycyjnych. I tu mamy nadzieję, że właśnie ta pozytywna zmiana wizerunku Polski jako rynku przełoży się na większe zainteresowanie i apetyt na inwestowanie w papiery skarbowe przez zagranicznych inwestorów instytucjonalnych, a banki przez to przesuną się w kierunku finansowania, gospodarki realnej.

Bardzo bym zachęcał do tego, żeby zweryfikować poziom podatku od aktywów bankowych, ale też rozważyć selektywne zawieszenie tego podatku lub przynajmniej jego zmniejszenie w przypadku inwestycji, szczególnie w w kluczowych obszarach gospodarki, jakimi są innowacje, cyfryzacja, automatyzacja procesów, bardzo ważne dla efektywności gospodarki.

Materiał powstał we współpracy z ING Bank Śląski