Parostatki i kopalnie Konstantego Leona Wolickiego

Konstanty Leon Wolicki był ziemianinem i przemysłowcem wizjonerem oraz przedstawicielem władz powstania listopadowego w Paryżu i Stambule. Nim zmarł w biedzie i zapomnieniu, część swojego ogromnego majątku przekazał na rzecz Królestwa Polskiego, resztę zaś skonfiskowano mu carskim ukazem.

Publikacja: 23.11.2023 21:00

Warzelnia soli w Ciechocinku, XIX wiek

Warzelnia soli w Ciechocinku, XIX wiek

Foto: Alpern Bernard/Biblioteka Narodowa/polona.pl

Konstanty Leon Wolicki (1791–1861) bez wątpienia miał smykałkę do interesów – wiedział, z kim nawiązać współpracę i wejść w spółki, a dzięki swej przenikliwości dostrzegał, jakie dziedziny gospodarki należy rozwijać i jakie nowinki technologiczne można do tego wykorzystać. A przy tym był patriotą, który nie wahał się przed wzięciem udziału w misjach dyplomatycznych, nie tylko z góry skazanych na niepowodzenie, ale też grożących utratą majątku. Tak się stało po upadku powstania listopadowego, kiedy to zmuszony był przez kilka lat przebywać na emigracji, a kiedy już wolno mu było powrócić w rodzinne strony, okazało się, że nie ma do czego wracać. A mimo to się nie poddał i nadal prężnie działał w handlu. Dopiero śmierć ojca w 1847 r. i córki w 1850 r. oraz bankructwo – z powodu suszy – jego kolejnej firmy żeglugowej przybiły tego energicznego mężczyznę. Został sam, z niczym. On, którego nieobciążone żadnymi hipotekami czy wekslami dobra w 1834 r. wyceniano na milion ówczesnych złotych, stracił wszystko. Co prawda, próbował negocjacji z Komisją Rządową Przychodów i Skarbu w sprawie rozliczenia majątku, jednak bez powodzenia. Próby te powtarzał w latach 1838–1859. Zmarł w wiedeńskim szpitalu 23 września 1861 r. Nim jednak to się stało, zrobił naprawdę wiele, by unowocześnić gospodarkę oraz uprzemysłowić Królestwo Polskie.

Syn radcy i posła

Według aktu chrztu z parafii pw. Narodzenia św. Jana Chrzciciela w Lanckoronie Konstanty Leon Wolicki urodził się 13 lipca 1791 r. w Krakowie (według innych źródeł: w 1792 r.) jako syn Jana Nepomucena Stanisława Wolickiego i pieczętował się herbem Nabram vel Waldorff. Ojciec był urzędnikiem, tajnym radcą, posłem na sejm z powiatu olkuskiego w 1818 r. i 1820 r. oraz prezydującym w Sądzie Najwyższej Instancji Królestwa Polskiego w latach 1832–1841. Nie dziwi więc, że syn interesował się polityką, a w dorosłym życiu angażował się w działalność dyplomatyczno-polityczną.

Jak czytamy na stronie www.cieslin.pl, „jego życie można podzielić na trzy rodzaje aktywności: gospodarowanie w majątku ziemskim, działalność przemysłową i wielką politykę. W roku 1821 nabył on dobra Kwaśniów, Cieślin z przyległością Hucisko od swojego ojca J.W. Jana Nepomucena Wolickiego za 385 tys. zł, zaś w roku 1829 kupił popadający w coraz większą ruinę zamek ojcowski od rządu zaborczego i dokonał rozbiórki zrujnowanych zabudowań. Uzyskany w ten sposób budulec został użyty do budowy dwóch hoteli blisko wzgórza zamkowego oraz karczmy, browaru i kilku budynków gospodarczych. Zachowane zostały jedynie baszta kazimierzowska i częściowo wieża bramna”. Zanim wszedł w posiadanie owego majątku, w roku 1814 poślubił 20-letnią Augustynę Kermançon (Kermasson), z którą miał córkę Joannę Konstancję Łucję (ok. 1815–1850) oraz syna Tadeusza Jana Zygmunta, który urodził się w 1817 r., ale zmarł we wczesnym dzieciństwie. Niestety, również żona Wolickiego zmarła młodo – 18 czerwca 1829 r. w Warszawie (trumny ze szczątkami rodziny najprawdopodobniej odnajdziemy w krypcie kościoła parafialnego w Cieślinie). Nie powinno więc dziwić, że ów szlachcic, któremu życie nie szczędziło osobistych dramatów, zaangażował się w politykę.

„Szczecińska stocznia Wulkan” – obraz Eduarda Krausego-Wichmanna (1864–1927)

„Szczecińska stocznia Wulkan” – obraz Eduarda Krausego-Wichmanna (1864–1927)

AKG IMAGES Gmbh/BE&W

Na przywołanej wyżej stronie odnajdziemy takie oto informacje: „Działalność polityczna Konstantego Leona Wolickiego związana była głównie z okresem powstania listopadowego. We wcześniejszym okresie, na Sejmiku Powiatu Olkuskiego odbytym w dniu 22 listopada 1817 r. w Olkuszu wybrany został jednym z dwóch Radców Wojewódzkich (członek Rady Wojewódzkiej w Krakowie). Wybór ten został ponowiony 26 stycznia 1818 r. na powtórnym Sejmiku Szlacheckim Powiatu Olkuskiego w Olkuszu. Podczas nocy 29 listopada 1830 r. Wolicki pomagał Lubeckiemu zwołać Radę Administracyjną będącą organem władzy wykonawczej Królestwa Polskiego. Następnie wyjechał poza Warszawę. W nocy z 3. na 4. grudnia 1830 r. z polecenia Naczelnego Wodza Powstania, generała Józefa Chłopickiego, przewoził jego rozkazy do pułków kwaterujących na prawym brzegu Wisły, natomiast w dniach 5 i 6 grudnia 1830 r. spotkał się i odbył rozmowę w Sieciechowie z Jego Cesarzewiczowską Mością Wielkim Księciem Konstantym. W czasie tej rozmowy miał za zadanie sprawdzić, czy Polacy mogą liczyć na mediacje z jego strony u cesarza Mikołaja I Romanowa. Lubecki przed rozmowami w Petersburgu oczekiwał raportu na temat postawy księcia Konstantego (…)”.

5 grudnia 1830 r. Wolicki na mocy dekretu wydanego przez gen. Józefa Chłopickiego został mianowany generalnym intendentem armii polskiej. Wydał wówczas odezwę do obywateli Królestwa Polskiego, w której zwracał się o pomoc w zaopatrzeniu wojska w żywność. Nie za darmo: za dostarczoną żywność pieniądze miały być wypłacane natychmiast albo na podstawie asygnatów realizowane przez bank. Wolicki „po kilku dniach pojechał na własny koszt z misją dyplomatyczną do Francji (…), dostarczając instrukcję od gen. Józefa Chłopickiego. Swoją misją przyczynił się do utworzenia Francusko-Polskiego Komitetu Pomocy dla powstania listopadowego pod przewodnictwem generała Marie Josepha de La Fayetta. Wysyłał ochotników do wojsk powstańczych, jednak ogólnie jego misja we Francji (…) zakończyła się niepowodzeniem. Jeszcze 11 lutego 1831 r., żegnając Francję, miał nadzieję, że pomści ona ziomków jego – ale to były tylko złudzenia. 14 marca 1831 r. Wolicki otrzymał instrukcję Rządu Narodowego udania się wraz z Konstantym Linowskim do Konstantynopola, gdzie – jako ambasadorowie Polski – mieli nakłonić Turcję do uznania niepodległości Królestwa oraz do koncentracji armii tureckiej w Bułgarii, co miało odciągnąć Rosję od działań w Polsce. Niestety, nie udało się im osiągnąć żadnego z tych celów, stąd też Wolicki opuścił Stambuł i przybył z powrotem do Paryża. Po upadku powstania udał się w 1831 r. na emigrację”. Do października 1834 r. przebywał we Francji, aby w końcu grudnia tegoż roku udać się do Londynu, skąd – dzięki wstawiennictwu swego ojca – w 1835 r. mógł wrócić do Warszawy. To był właściwie kres jego politycznej działalności, a także w ogromnym stopniu gospodarczej. A przecież przed wybuchem powstania listopadowego tak wiele dobrego uczynił dla rozwoju ekonomicznego Królestwa Polskiego.

Inwestycyjny rozmach

Wolicki, nim zaangażował się w powstanie listopadowe, „najwięcej uwagi poświęcił działalności gospodarczej, którą zaczął realizować od ok. 1820 r., gdy przemysłem w Królestwie Polskim kierował Stanisław Staszic. Później współpracował m.in. z księciem Franciszkiem Ksawerym Druckim-Lubeckim, który go cenił i powierzał mu realizację wielu planów gospodarczych”. W szczególny sposób zaangażował się w wydobycie i wytop cynku oraz w wydobycie węgla kamiennego. „Wraz z Piotrem Antonim Steinkellerem w 1822 r. poprzez Prywatne Towarzystwo założył hutę cynku »Joanna« w Niemcach (dziś Ostrowy Górnicze, dzielnica Sosnowca) w sąsiedztwie pierwszej kopalni węgla kamiennego »Feliks«, którą Wolicki wydzierżawił również w 1822 r. Huta ta posiadała 20 pieców, 200 mufli, piec rumfordzki do przepalania galmanu, dom mieszkalny murowany dla górników, dom murowany dla kowali oraz 2 domy mieszkalne drewniane. Na mocy kontraktu pomiędzy Komisją Spraw Wewnętrznych a Wolickim z dnia 4 marca 1824 r., huta ta odebrana została na rzecz rządu pod warunkiem, że Wolicki w ciągu 8 lat będzie odbierać po 10 tys. cetnarów cynku rocznie w cenie 20 złotych polskich za cetnar. W okresie od listopada 1822 r. do kwietnia 1824 r. huta uzyskała dochód 150 tys. zł z cynku sprzedanego Wolickiemu. (…) Huta działała do 1848 r., zaś kopalnia z przerwami do 1925 r.” (cyt. jak wyżej).

Wolicki wraz ze Steinkellerem założył również wszystkie huty cynkowe i piece do prażenia galmanu w Dąbrowie (obecnie to Dąbrowa Górnicza). W 1823 r. „wszelkie swe nabyte grunta pod Będzinem zawierające w swym łonie milionowe wartości w węglu kamiennym, odstąpił na rzecz górnictwa bez żadnego zysku” („Biblioteka Warszawska”, 1842, tom 4, str. 643–647).

Konstanty Leon Wolicki (1791–1861)

Konstanty Leon Wolicki (1791–1861)

zasoby Uzdrowiska Ciechocinek S.A.

Konstanty Leon Wolicki, którego uznaje się za pierwszego w Polsce szlachcica przemysłowca, 16 maja 1825 r. zwrócił się do ministra skarbu w sprawie kopalń olkuskich. „Miał przygotowany odpowiedni projekt składający się z 15 punktów, jednak wydział górnictwa rządowego sam myślał o wskrzeszeniu górnictwa olkuskiego, gromadził odpowiednie projekty i przez to udzielił Wolickiemu odmownej rezolucji. W 1825 r. Franciszek Ksawery Lubecki, będący wtedy ministrem przychodów i skarbu, wysłał Wolickiego do Anglii celem przygotowania gruntu pod pożyczkę na rozwój górnictwa. Pożyczce tej przeciwny był car Mikołaj I wobec grożącej wojny tureckiej jednak w końcu zgodził się na propozycję bankierów berlińskich, za których ofertą zamaskowana była pożyczka angielska” (za: www.cieslin.pl).

Tu mała, acz arcyciekawa dygresja: w 1828 r. Wolicki zapisał majętność Koszyki pod Warszawą (obecnie Warszawa-Śródmieście, rejon między Politechniką a placem Zbawiciela) o wartości 60 tys. złotych polskich na rzecz szkoły górniczej. Rada Administracyjna przyjęła darowiznę, jednak była ona za mała na dany cel, stąd też konieczne było dokupienie przyległej do Koszyków sąsiedniej posesji Nowa Wieś, należącej do Łazienek. Wolicki kupił ją za 23,5 tys. złotych polskich, a koszty zostały mu zwrócone z funduszu górniczego. Tam też planowano umieszczenie szkoły górniczej. Nieruchomości te przeszły w posiadanie Komisji Skarbu, która podzieliła grunty na drobne place, zarządziła ich sprzedaż, a osiągniętą kwotę 15 tys. rubli srebrnych przekazała departamentowi górnictwa. W tym czasie Drucki-Lubecki podejmował działania, by sprowadzić z zagranicy wykwalifikowanych pracowników niezbędnych nie tylko w górnictwie.

W 1826 r. Konstanty Leon Wolicki ściągnął do Królestwa Polskiego z Anglii 12 fachowców, których głównym zadaniem była budowa maszyn parowych. Wolicki bardzo zainteresował się możliwościami takich maszyn i postanowił wykorzystać je także w żegludze rzecznej.

Parostatki na Wiśle i sól z Ciechocinka

Ten przedsiębiorczy wizjoner rozwoju przemysłu szybko dostrzegł, że tzw. galary, statki wiślane wykorzystywane do przewozu zboża i soli, które nie posiadały nawet ożaglowania, nie spełniają swojego zadania w sposób zadowalający. „Uważał, że są zbyt prymitywne i nie zabezpieczają dostatecznie zboża przed opadami atmosferycznymi” (www.zegluga.wroclaw.pl). W 1824 r. Skarb Królestwa Polskiego nawiązał kontakt ze Steinkellerem i Wolickim, którzy mieli doprowadzić do budowy floty potrzebnej do transportu soli. W tym celu 25 czerwca 1825 r. zawarto kontrakt na „transport soli rządowej niemniey płodów i wyrobów górniczych”. W artykule V wspomnianej umowy czytamy (pisownia oryginalna): „Przedsiębiorcy zobowiązani są własnym funduszem zaprowadzić flotyllę, złożoną częścią ze statków płaskich żaglowych, częścią z berlinek. Na koniec, na własne risico, antreprenerowi wybudują naydaley w przeciągu dwóch lat od daty rozpoczęcia tego kontraktu, czyli do dnia 1 kwietnia 1826 roku, sto płaskich statków żaglowych i jeden paropływ do ciągnięcia w górę różnych statków przeznaczony”.

Aby zrealizować ów cel, przemysłowcy podjęli się zbudowania w ciągu dwóch lat floty rzecznej związanej z importem soli do Królestwa Polskiego z zaborów austriackiego i pruskiego. Miała się składać ze 100 berlinek i holownika parowego. We wsi Rybaki pod Wyszogrodem w 1825 r. Wolicki uruchomił Zakład Berlinek, jednak rok później spółka się rozpadła. Wspólnie z Jakubem Berksohnem rozpoczęli budowę barek potrzebnych do transportu soli i innych towarów. Realizując postanowienia kontraktu, Wolicki nawiązał kontakty z kupcem angielskim Aleksandrem Gibsonem, dzięki któremu w Anglii kupiono dwa parowce (przybyły do grodu nad Motławą w czerwcu 1827 r. pod banderą rosyjską, na której był umieszczony Orzeł Polski!). Pierwszy z nich, kupiony w Liverpoolu i nazwany „Victory” (przypłynął na nim sam Wolicki), był drewniany, miał moc 60 KM i musiał być holowany do Warszawy z powodu uszkodzonego i zostawionego w Anglii kotła. Drugi zaś, „Xiążę Xawery”, został kupiony w Yarmouth – miał pełne oprzyrządowanie, siłę 40 KM i przeznaczony był do podróży po morzu, a konkretnie do wprowadzania okrętów z portu do miasta, a w dni świąteczne do podróży na wyspę Hel.

„Koszt zakupu wyniósł odpowiednio 178 i 298 tys. złotych polskich. Obydwie kupione jednostki zostały sklasyfikowane przez Rejestr Lloyda i otrzymały klasę A1. Były to pierwsze w historii statki należące do polskiego armatora i pływające pod polską banderą. Nie wiadomo, jak wyglądała, jednak informację o tym, że była to bandera polska, można znaleźć zarówno w odpowiednich rocznikach Rejestru Lloyda, jak i w rejestrze zawinięć statków do portu w Gdańsku za rok 1827 zachowanym w Archiwum Państwowym w Gdańsku” (www.cieslin.pl). „Victory” miała pływać po Wiśle, a „Xiążę Xawery” – stacjonujący w Gdańsku – do Anglii. Rok 1827 uważany jest za pierwszy rok polskiej żeglugi parowej.

Także Ciechocinek wiele zawdzięcza Wolickiemu. Tu warto dodać na marginesie, że ostatnim rodowym właścicielem miejscowości był Ksawery Niemojewski, który zmarł w 1810 r. Połowę spadku, jako posag ślubny, otrzymał mąż córki Ksawerego – Barbary – Józef Zawadzki, który z czasem odkupił pozostałą część majątku od drugiej córki i spadkobierczyni Ksawerego. W 1823 r. Konstanty Leon Wolicki „prowadził badania jakości wód solankowych i wkrótce kupił od Zawadzkiego dwie włóki ziemi wraz ze źródłami solankowymi. Po dwóch latach przekazał je bezinteresownie Skarbowi Królestwa Polskiego i dodatkowo zobowiązał się do wybudowania kosztem skarbu warzelni soli. Utrata kopalń soli w Wieliczce i Bochni, żup ruskich oraz warzelni soli na Rusi Czerwonej przy pierwszym rozbiorze Polski była dla kraju dotkliwą klęską. Kraj został pozbawiony produktu niezbędnego oraz przynoszącego znaczne dochody skarbowi państwa. Ceny soli stały się bardzo wysokie, co było powodem skarg wszystkich stanów”. 1 czerwca 1816 r. wprowadzono monopol solny w całym Królestwie Polskim. Ale dzięki zaangażowaniu Wolickiego „Królestwo stało się właścicielem ciechocińskich dóbr naturalnych, a budowa ciechocińskich warzelni została sfinansowana ze środków publicznych. Inwestorem zakładu był Bank Polski, który pozostał jego właścicielem do końca 1870 r., po czym warzelnie przejął Skarb Rosyjski” (cyt. jw.). Co istotne z punktu widzenia współczesnych kuracjuszy uzdrowiska, w latach 1824–1827 stanęły dwie pierwsze tężnie (trzecią dobudowano w 1859 r.). Zakład budowany pod kierownictwem Graffa został prawie ukończony w 1829 r. Wolicki otrzymał stanowisko dyrektora salin w Ciechocinku, ale uruchomienie zakładu uniemożliwił wybuch powstania listopadowego. W lutym 1833 r. zakład w Ciechocinku wraz z kopalniami w Królestwie Polskim został oddany pod zarząd Banku Polskiego z poleceniem ukończenia zakładu. Stąd też dopiero rok 1836 przyjęto za oficjalną datę powstania uzdrowiska. 

Na cześć Konstantego Leona Wolickiego 8 czerwca 2011 r. imieniem Dąb Konstanty nazwano w Ciechocinku pomnik przyrody – dąb szypułkowy rosnący w Parku Zdrojowym. A od października 2018 r. imię Wolickiego nosi Ciechocińska Fabryka Soli.

Konstanty Leon Wolicki (1791–1861) bez wątpienia miał smykałkę do interesów – wiedział, z kim nawiązać współpracę i wejść w spółki, a dzięki swej przenikliwości dostrzegał, jakie dziedziny gospodarki należy rozwijać i jakie nowinki technologiczne można do tego wykorzystać. A przy tym był patriotą, który nie wahał się przed wzięciem udziału w misjach dyplomatycznych, nie tylko z góry skazanych na niepowodzenie, ale też grożących utratą majątku. Tak się stało po upadku powstania listopadowego, kiedy to zmuszony był przez kilka lat przebywać na emigracji, a kiedy już wolno mu było powrócić w rodzinne strony, okazało się, że nie ma do czego wracać. A mimo to się nie poddał i nadal prężnie działał w handlu. Dopiero śmierć ojca w 1847 r. i córki w 1850 r. oraz bankructwo – z powodu suszy – jego kolejnej firmy żeglugowej przybiły tego energicznego mężczyznę. Został sam, z niczym. On, którego nieobciążone żadnymi hipotekami czy wekslami dobra w 1834 r. wyceniano na milion ówczesnych złotych, stracił wszystko. Co prawda, próbował negocjacji z Komisją Rządową Przychodów i Skarbu w sprawie rozliczenia majątku, jednak bez powodzenia. Próby te powtarzał w latach 1838–1859. Zmarł w wiedeńskim szpitalu 23 września 1861 r. Nim jednak to się stało, zrobił naprawdę wiele, by unowocześnić gospodarkę oraz uprzemysłowić Królestwo Polskie.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Klub Polaczków. Schalke 04 ma 120 lat
Historia
Kiedy Bułgaria wyjaśni, co się stało na pokładzie samolotu w 1978 r.
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił