Mylą się ci, którzy w zajmowaniu się prehistorią widzą odskocznię od współczesności i problemów, jakie niesie ona ze sobą. Badanie najdawniejszych dziejów nieuchronnie prowadzi bowiem do porównywania ich z naszymi czasami, z naszą cywilizacją. Na przykład ścisłe więzi międzyludzkie i współdziałanie miały miejsce już w epoce kamienia. Prof. Zofia Sulgostowska, pisząc w tym kontekście o sferze pragmatyki, wymienia takie dziedziny, jak: architektura użytkowa (budowanie struktur mieszkalnych, platform dla sprawniejszego połowu ryb, kopanie jam przy wydobywaniu krzemienia), wspólne polowania na migrujące renifery, wspólne łowy na tura i inne duże zwierzęta. O jeszcze jednej niwie współdziałania w czasach prehistorycznych traktuje artykuł, który ukazał się na łamach „Developmental Psychology”.
Zanim przejdziemy do meritum, przywołajmy afrykańskie przysłowie, według którego „potrzeba całej wioski, aby wychować dziecko”. Dla ludzi cywilizacji zachodniej brzmi to niezrozumiale. Jak bowiem rozumieć słowa mówiące de facto o tym, że za zajmowanie się dzieckiem – od chwili jego narodzin aż do osiągnięcia przez nie samodzielności – odpowiadają nie tylko rodzice? Czy to oznacza, że ta odpowiedzialność spada również na dziadków, wujów, ciotki, sąsiadki, piastunki, przedszkolanki, nauczycielki? W naszym rozumieniu troska o dziecko – o jego wyżywienie, ubiór, higienę i edukację – spoczywa na rodzicach (oprócz wypadków losowych, one jednak nie podważają reguły).
Wychowanie dzieci w społeczeństwach zbieracko-łowieckich
Ale nie zawsze tak było, co wyjaśnia wspomniany wyżej artykuł. Jego autor, dr Nikhil Chaudhary, antropolog ewolucjonista z Uniwersytetu Cambridge, pisze: „Przez większą część dziejów naszego gatunku matki miały dużo więcej wsparcia, niż mają go współczesne matki w krajach cywilizacji zachodniej. Dotyczy to społeczeństw, których istnienie zależało od polowania i zbierania dziko rosnących jadalnych roślin. Społeczności te nie hodowały zwierząt, nie uprawiały roli. W ten sposób ludzkość egzystowała przez większość swojej historii, grubo ponad milion lat. Dopiero około 10 tys. lat temu zaczęliśmy praktykować rolnictwo, i to nie wszyscy naraz, proces ten trwał tysiąclecia”.
Łowców zbieraczy pozostało już na świecie jak na lekarstwo. Jedną z takich społeczności wziął za cel obserwacji dr Chaudhary. Badał, jak odbywa się wspomaganie matek wśród łowiecko-zbierackiego plemienia Mbendjele w północnej części Republiki Konga. Ten lud nie magazynuje pożywienia, jest bardzo mobilny, mężczyźni polują i wybierają miód dzikich pszczół, kobiety zbierają rośliny. Lud żyje w zasadzie tak, jak żyli ludzie w paleolicie – w starszej epoce kamienia. Ci spośród Mbendjele, którzy przeszli na osiadły tryb życia, nie byli brani pod uwagę podczas badań.
Kongijski lud Mbendjele żyje w obozowiskach liczących po 20–80 osób i współtworzonych przez kilka rodzin. Kobiety średnio rodzą sześcioro potomstwa, ale śmiertelność dzieci jest wysoka. Kontakt fizyczny karmiących matek oraz matek dzieci starszych z innymi osobami w ciągu dnia przekracza 9 godzin. Badacz zaobserwował, że reakcja „osób postronnych” na krzyk czy płacz dziecka poniżej czwartego roku życia jest natychmiastowa, nastawiona na zaspokojenie jego potrzeb (nakarmienie, napojenie, uspokojenie). Co ważne, wśród zaobserwowanych i udokumentowanych przez badacza setek wybuchów płaczu dziecka żadne z nich nie skutkowało u dorosłych reakcją karcącą. Dr Nikhil Chaudhary podkreśla ponadto: „To, co mnie uderzyło, to liczba osób uczestniczących w pilnowaniu dzieci, w wielu przypadkach doliczyłem się 16 osób w ciągu 12 godzin”.